Za oknem lało , ciapało, siąpiło, wiało i było zimno!! O żessszzz!
Nooo! Kiełbasy napchane, szynki i boczki naszykowane!
Dzisiaj wędzenie!
Ale jak? Jak wędzić skoro leje?
Trzymało nas tak kilka godzin. Aż w końcu koło południa przestało. Nie, żeby całkiem przestało, o nie, siąpiło pomalutku nadal. M nie wytrzymał i poszedł rozpalać. Przygotował sobie podstawowe akcesoria porządnego zadymiacza
i rozpoczął zadymianie.
Zadymiał tak i zadymiał kilka godzin. Nawet słońce na chwilę wyjrzało, zaciekawione chyba ilością dymu jaką udało mu się wytworzyć. A na koniec :
Kiełbaski upieczone, szynki i boczki uparzone, obciekają pięknie w piwniczce. A za oknem? A za oknem znowu leje... Padaniem absolutnie tego nazwać nie można.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz